Nie bałem się posiadania rodziny. Bałem się utraty jednego
Zawartość
- W obliczu lęków pomimo straty
- Próba zajścia w ciążę to przejażdżka kolejką górską
- Nauka życia ze strachem i radością - w tym samym czasie
Po tylu stratach nie byłam pewna, czy jestem gotowa, by zostać mamą. Potem straciłam dziecko. Oto, czego się nauczyłem.
Pierwsza ciąża była dla nas pewnym zaskoczeniem. Mieliśmy właśnie „Wyciągnąłem bramkarza” kilka tygodni wcześniej i byłem w podróży poślubnej, kiedy zacząłem mieć objawy. Powitałem ich mieszaniną zaprzeczenia i niedowierzania. Jasne, miałem mdłości i zawroty głowy, ale założyłem, że to jet lag.
Wiedzieliśmy, kiedy mój okres spóźnił się o 2 dni i zaczęły mnie boleć piersi. Nie byliśmy nawet w pełni za drzwiami naszej podróży, zanim złapaliśmy stary test ciążowy.
Na początku druga linia nie była wyraźna, ale mój mąż zaczął google. „Najwyraźniej linia to linia!” potwierdził promienieje. Pobiegliśmy do Walgreens i po trzech kolejnych testach było już jasne - byliśmy w ciąży!
W obliczu lęków pomimo straty
Przez większość życia nie chciałem mieć dzieci. Szczerze mówiąc, dopiero po spotkaniu z mężem pomyślałam o takiej możliwości. Powiedziałem sobie, że to dlatego, że jestem niezależny. Żartowałem, że to dlatego, że nie lubiłem dzieci. Udawałem, że wystarczy moja kariera i pies.
Nie pozwalałem sobie przyznać, że byłem przerażony. Widzisz, wiele straciłem przez całe życie, od mamy i brata po kilku przyjaciół i bliższą rodzinę. Nieważne, jakie straty możemy napotkać regularnie, na przykład nieustanny ruch lub życie, które ciągle się zmienia.
Mój mąż był tak pewien, że chce mieć dzieci, a ja byłam tak pewna, że chcę z nim być, że zmusiło mnie to do stawienia czoła swoim lękom. Robiąc to, zdałem sobie sprawę, że nie chodzi o to, że nie chcę rodziny. Bałem się ich stracić.
Tak więc, kiedy pojawiły się dwie linie, nie czułem czystej radości. To był czysty terror. Nagle zapragnąłem tego dziecka bardziej niż czegokolwiek w całym moim życiu, a to oznaczało, że mam coś do stracenia.
Niedługo po naszym pozytywnym teście nasze obawy niestety się spełniły i poroniliśmy.
Próba zajścia w ciążę to przejażdżka kolejką górską
Zalecali odczekanie trzech pełnych cykli przed ponowną próbą. Zastanawiam się teraz, czy to miało mniej wspólnego z regeneracją ciała, a bardziej ze stanem psychicznym, ale ciągle słyszałem, że próbowanie od razu jest w rzeczywistości dobrym pomysłem. Że organizm jest bardziej płodny po stracie.
Oczywiście każda sytuacja jest inna i powinieneś skonsultować się z lekarzem w sprawie wyboru odpowiedniego dla siebie czasu, ale byłem gotowy. I teraz wiedziałem, czego chcę. Tym razem miało być zupełnie inaczej. Zrobiłbym wszystko dobrze. Nie zamierzałem zostawiać niczego przypadkowi.
Zacząłem czytać książki i zbierać informacje. W ciągu kilku dni przeczytałem „Biorę odpowiedzialność za swoją płodność” Toni Wechsler od deski do deski. Kupiłem termometr i stałem się bardzo intymny z szyjką macicy i płynem z szyjki macicy. Czułem się jak kontrola, kiedy właśnie doświadczyłem całkowitej utraty kontroli. Nie zrozumiałam jeszcze, że utrata kontroli jest pierwszym posmakiem macierzyństwa.
Zajęło nam jeden cykl, aby trafić w dziesiątkę. Kiedy nie mogłam przestać płakać po obejrzeniu filmu o chłopcu i jego psie, wymieniliśmy z mężem porozumiewawcze spojrzenia. Tym razem chciałem zaczekać na test. Dla pewności spóźnić się o cały tydzień.
Nadal mierzyłem temperaturę każdego ranka. Twoja temperatura wzrasta podczas owulacji, a jeśli pozostaje wysoka, zamiast stopniowo spadać podczas zwykłej fazy lutealnej (dni po owulacji aż do miesiączki), jest to silny wskaźnik, że możesz być w ciąży. Mój był dość wysoki, ale było też kilka spadków.
Każdego ranka była kolejką górską. Jeśli temperatura była wysoka, byłem zachwycony; kiedy spadł, wpadłem w panikę. Pewnego ranka spadł znacznie poniżej linii podstawowej i byłam przekonana, że znowu poroniłam. Sam i ze łzami w oczach wbiegłem do łazienki z testem.
Wyniki mnie zszokowały.
Dwie wyraźne linie. Czy to może być?
Zadzwoniłem do lekarza w panice. Biuro zostało zamknięte. Zadzwoniłam do męża do pracy. „Myślę, że poronię” nie było tym, w jaki sposób chciałam prowadzić to ogłoszenie o ciąży.
Mój ginekolog wezwał mnie do badania krwi i prawie pobiegłem do szpitala. Przez następne 5 dni śledziliśmy moje poziomy hCG. Co drugi dzień czekałem na telefony z wynikami, przekonany, że to będzie zła wiadomość, ale liczby nie tylko się podwajały, ale też rosły w zawrotnym tempie. To się naprawdę działo. Byliśmy w ciąży!
O mój Boże, byliśmy w ciąży.
Wraz z narodzinami radości, tak samo jak obawy. Kolejka górska była wyłączona i znowu biegła.
Nauka życia ze strachem i radością - w tym samym czasie
Kiedy usłyszałem bicie serca dziecka, byłem na nowojorskiej izbie przyjęć. Miałem silny ból i myślałem, że poronię. Dziecko było zdrowe.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że to chłopiec, skoczyliśmy z radości.
Gdy w pierwszym trymestrze miałbym dzień wolny od objawów, płakałem ze strachu, że go tracę.
Kiedy poczułem, jak kopie po raz pierwszy, zaparło mi dech w piersiach i nadaliśmy mu imię.
Kiedy mój brzuch pojawiał się prawie 7 miesięcy, byłam przekonana, że jest w niebezpieczeństwie.
Teraz, kiedy to pokazuję, a on kopie jak zawodnik, nagle wracam do radości.
Żałuję, że nie mogłem ci powiedzieć, że obawy w magiczny sposób zniknęły podczas drugiej ciąży. Ale nie jestem już pewien, czy potrafimy kochać bez strachu przed stratą. Zamiast tego dowiaduję się, że rodzicielstwo polega na nauce życia z radością i strachem jednocześnie.
Rozumiem, że im coś jest cenniejsze, tym bardziej boimy się, że odejdzie. A cóż może być cenniejszego niż życie, które tworzymy w sobie?
Sarah Ezrin jest motywatorem, pisarką, nauczycielką jogi i trenerem nauczycieli jogi. Mieszkająca w San Francisco, gdzie mieszka ze swoim mężem i psem, Sarah zmienia świat, ucząc miłości własnej, jednej osoby na raz. Aby uzyskać więcej informacji na temat Sarah, odwiedź jej witrynę internetową, www.sarahezrinyoga.com.