Zapomniałem powiedzieć ostatnie pożegnanie
Zawartość
Druga strona smutku to seria o zmieniającej życie sile straty. Te potężne historie z perspektywy pierwszej osoby eksplorują wiele powodów i sposobów, w których doświadczamy żalu, i poruszamy się po nowej normie.
Gdy moja córka beztrosko biegała po podwórku, usiadłem z dziadkiem i mężem i nie rozmawiałem o niczym szczególnym. Może obrzuciłem olbrzymimi angielskimi ogórkami, które posadził właśnie dla mnie, lub porozmawiałem o nadchodzącym sezonie futbolu uniwersyteckiego lub o tym, co zabawne zrobił jego mały pies.
Naprawdę nie pamiętam.
Ten dzień był pięć lat temu. Choć pamiętam, jak ciepłe było powietrze i jak dobrze pachniały burgery na grillu, nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy podczas naszego ostatniego popołudnia razem.
W sierpniu minęła piąta rocznica śmierci mojego dziadka, a dwa tygodnie później piąta rocznica śmierci mojej babci. Po pół dekadzie bez nich w moim żalu wciąż czuję się surowy. Czasami wydaje mi się, że minęło kolejne życie, odkąd je straciłem.
Pod koniec tego słonecznego sierpniowego popołudnia przytuliliśmy się na pożegnanie i powiedzieliśmy, że kocham was i do zobaczenia. Często czuję, że zmarnowałem to popołudnie. Spędziłem trzy godziny z moim bardzo żywym dziadkiem, aby zadać ważne pytania lub porozmawiać z większą ilością substancji niż ogórki.
Ale skąd mogłem wiedzieć, że wkrótce go nie będzie? Rzeczywistość, przed którą wszyscy stoimy, polega na tym, że nigdy nie możemy tego wiedzieć.
Dwa dni później „mam raka czwartego stopnia z przerzutami” walił mi w głowę, gdy siedziałem w szpitalnej sali z dziadkiem i lekarzem. Nigdy wcześniej nie słyszałem tych słów. Nie osobiście, nie od lekarza i nie skierowany do nikogo, kogo tak dobrze znałem.
To, czego żaden z nas nie wiedział, a czego nie wiedział lekarz, to ta diagnoza, że licznik czasu jajek został obrócony. Zaledwie kilka dni później dziadek zniknie.
Kiedy próbowałem przetworzyć tę wiadomość i czułem się nieświadomy, jakie mogą być dalsze kroki, mój ukochany dziadek aktywnie umierał. Nie miałem jednak pojęcia.
Patrzył mi w twarz. Sprawdzałam go w szpitalu, słyszałam słowa doktora, ale żadne z nich nie zostało przetworzone jako „on umiera teraz”.
Operacja została zaplanowana na następny dzień. Pocałowałem jego słoną, łysą głowę, powiedziałem, że go kocham, i powiedziałem, że zobaczymy się wkrótce, gdy zaprowadzą go do sali operacyjnej.
Widziałem go ponownie, ale to był mój ostatni raz. Następnego dnia po wyzdrowieniu na OIOM jego ciało było tam fizycznie, ale dziadka, którego kochałam, już nie było. Nikt nie mógł nam powiedzieć, co się dzieje, jakie były prognozy ani co powinniśmy robić. Wyszliśmy na obiad. Potem pielęgniarka zadzwoniła, by powiedzieć, że sytuacja stała się krytyczna.
Mój brat zawiózł nas do szpitala, ale nie wystarczająco szybko. Rzucił mnie do drzwi i pobiegłem.
Mój Boże, pobiegłem tak mocno i tak szybko, że prawie zepchnąłem kogoś z wózka, gdy skręciłem za róg windy.Kapelan spotkał mnie i wiedziałem, że zdał.
Mój brat, siostra i ja poszliśmy za zasłoną, aby znaleźć jego zmęczone 75-letnie ciało, ale go nie było. Staliśmy razem i podziękowaliśmy mu za to, że nigdy nie przegapił świąt Bożego Narodzenia. Dziękujemy mu za to, że zawsze tam był. Dziękujemy mu za to, że był naszym cudownym dziadkiem.
Powiedzieliśmy wszystko, co powiedziałeś komuś, kiedy zostało mu tylko kilka dni życia. Ale było za późno.
Mimo to, w godzinach poprzedzających ten przerażający moment, zapomniałem się pożegnać. Słowa nigdy nie opuściły moich ust.Brakuje mi szansy na pożegnanie - i tęsknię za ostatnimi słowami
Ostatnią lekcją, którą zostawił mi stary człowiek, była śmierć. Nigdy wcześniej tego nie przeżyłem. Miałem 32 lata i do tego czasu moja rodzina była nienaruszona.
Dwa tygodnie później moja babcia, moja ulubiona osoba na ziemi, zmarła w tym samym szpitalu. Zapomniałem też jej pożegnać.Nadal rozłącza mnie fakt, że nie pożegnałem się z żadnym z nich.
To może wydawać się nieistotne, ale myślę, że właściwe pożegnanie daje poczucie ostateczności.
Wyobrażam sobie, że istnieje szczególny rodzaj zamknięcia od obu stron, który przyznaje, a nawet akceptuje, że nie zobaczą się ponownie. To pożegnanie to podsumowanie wydarzeń, prawda? Pod koniec wieczoru z przyjaciółmi to przyprawia o radość w ciągu ostatnich kilku godzin. U czyjejś osoby przy łóżku w ostatnich godzinach symbolizuje pożegnanie chwil spędzonych razem.
Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, kiedy odchodzę od bliskich i przyjaciół, upewniam się, że się przytulam i żegnam się. Nie sądzę, żebym mógł znieść ciężar braku jednego.
Kilka razy myślałem o przemawianiu do słonia w pokoju na OIOM-ie, mówiąc rzeczy, które musiałem powiedzieć, przestałem, bo nie chciałem ich zdenerwować. Co by to powiedziało, gdybym przyznał się do ich śmierci? Czy wyglądałoby na to, że akceptuję to, zgadzam się, przekazując im wiadomość „idź i idź, to dobrze”? Ponieważ absolutnie nie było w porządku.
Czy może stawienie czoła tej słodko-gorzkiej rozmowie zapewniłoby im na końcu pewien spokój? Czy potrzebne było jakieś zamknięcie lub ostateczność, które mogłyby uczynić ich wygodniejszymi?
Wątpię, czy któryś z nich zastanawiał się, czy ich kocham, ale żegnając się, mogłem dać im znać, jak głęboko byli kochani.
Być może nie było mój do widzenia, którego brakowało. Może musiałem usłyszeć od nich ostatnie pożegnanie, usłyszeć, że wszystko było w porządku, że żyli pełnią życia i byli zadowoleni z końca historii.Czekam na pożegnanie
To śmieszne stworzenie, żal. W ciągu ostatnich pięciu lat nauczyłem się, że podnosi głowę w sposób, który wydaje się niemal śmiechu nagły i prosty. Zwykłe chwile mogą rozerwać tęsknotę za ludźmi, których zgubiłeś.
Zaledwie kilka tygodni temu szybko zatrzymałem się w sklepie spożywczym z córką. Szliśmy szczęśliwie, starając się nie zapomnieć o jednej rzeczy, po którą poszliśmy, kiedy nadpłynęła piosenka Phillipa Phillipsa „Gone, Gone, Gone”.
Kochanie, nie ruszam się
Kocham cię długo po twoim odejściu
Poczułam natychmiastowe łzy. Natychmiastowe gorące, płynące łzy, które nasiąkły moją twarz i zaparły mi dech w piersiach. Skręciłem w puste przejście, złapałem wózek i szlochałem. Moja 8-letnia córka wpatrywała się we mnie w gderliwy sposób, w jaki ja jej to robię, kiedy ona rozpada się znikąd na pozornie niczym.
Cztery lata i dziesięć miesięcy później zastanawiam się, jak ta piosenka wciąż mnie łamie w momencie, gdy uderzają pierwsze nuty.
Tak właśnie wygląda żal. Nie przełamiesz tego. Nie przeżyjesz tego. Po prostu znajdziesz sposób, aby z tym żyć. Wsuwasz go do pudła i robisz dla niego miejsce w zakamarkach swojej emocjonalnej wolnej sypialni, a potem czasem uderzasz go, sięgając po coś innego, i rozlewa się po całym miejscu, a ty możesz posprzątać bałagan jeszcze raz.Byłem źle wyposażony, by poradzić sobie z tą rzeczywistością. Kiedy moi dziadkowie minęli, dno wypadło z mojego świata w sposób, o którym nie wiedziałem, że to możliwe. Minął rok, zanim poczułem ziemię pod stopami.
Spędziłem dużo czasu, może za dużo, powtarzając godziny i dni, które doprowadziły do każdego z ich nagłych przejść. Bez względu na to, ile razy ta historia grała mi w głowie, zawsze utknąłem w tym pożegnaniu i jak bardzo chciałem, żeby to się wydarzyło.
Czy pożegnanie zmieniłoby przebieg mojego żalu lub zmniejszyło mój ból? Prawdopodobnie nie.Smutek wypełnia wszystkie puste przestrzenie w twoim sercu i głowie, więc prawdopodobnie znalazłby coś innego, co mógłby owinąć sękate dłonie, o które mam obsesję.
Odkąd minęli moi dziadkowie, przyjąłem mantrę: „Zajmij się życiem lub umrzyj”. Ich śmierć zmusiła mnie do spojrzenia tak bardzo na perspektywę i właśnie do tego polegam, kiedy najbardziej za nimi tęsknię. Ostatnim prezentem dla mnie było to niewypowiedziane, niematerialne przypomnienie, by żyć tak głośno i głośno, jak bym kiedykolwiek chciał.
Prawie rok po ich śmierci moja rodzina wyprowadziła się z naszego domu i złożyła wszystko w magazynie, abyśmy mogli spędzić sześć miesięcy w podróży. Spędziliśmy ten czas badając całe wschodnie wybrzeże i redefiniując, w jaki sposób kochamy, pracujemy, bawimy się i żyjemy. W końcu opuściliśmy Wichitę i osiedliliśmy się w Denver (nigdy bym nie wyjechał za życia). Kupiliśmy dom. Zredukowaliśmy się do jednego samochodu. Od tamtej pory założyłem dwie firmy.
Może nie musiałem się żegnać, ale ich śmierć dała mi wolność przywitania się z zupełnie nowym nastawieniem. I w ten sposób są ze mną każdego dnia.
Chcesz przeczytać więcej historii od osób poruszających się po nowej normalności, gdy spotykają nieoczekiwane, zmieniające życie, a czasem tabu chwile żalu? Sprawdź pełną serię tutaj.
Brandi Koskie jest założycielem Strategia Banter, gdzie pełni funkcję stratega treści i dziennikarza ds. zdrowia dla dynamicznych klientów. Ma ducha wędrowania, wierzy w siłę życzliwości, wraz z rodziną pracuje i bawi się u podnóża Denver.